sobota, 9 maja 2015

Rozdział III

Obudziłam się kilka godzin później. Ból głowy minął, lecz moje samopoczucie nie uległo zmianie.Za oknem była już ciemność ,która okalała wszystko dookoła. Jedynym źródłem światła była stara  latarnia znajdująca się na skrzyżowaniu ulic nieopodal mojego domu. Delikatnie zsunęłam się z łóżka. Podeszłam do komody, na której leżał mój telefon. Spojrzałam na jego wyświetlacz-21:30 i 13 nieodebranych połączeń od Agaty. W tym momencie przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do przyjaciółki. Miała przecież przekonać moich rodziców, by puścili mnie na imprezę. Nie. Nie ma mowy. Na dzień dzisiejszy odechciewa mi się wszystkiego. Nie pójdę na żadną imprezę… nie potrafię. Nie będę się tam dobrze czuć i swoim zachowaniem zepsuję całą atmosferę przyjęcia. Potrzebowałam się komuś wypłakać. Musiałam powiadomić Agę  o wyjeździe rodziców i o tym, że nie przyjdę do niej jutro. Chcę zrobić to dziś, by oszczędzić dziewczynie nieprzyjemności następnego dnia. Oczywiście, że nie przez telefon, muszę się z nią spotkać jeszcze tego dnia.  Ale jak wyjść z pokoju i bezszelestnie przedostać się na dół, podczas gdy rodzicie śpią w swojej sypialni? Czy zadzwonić do Agi o tak późnej porze? Wiem, że jeszcze nie śpi ,ale rodzice na pewno nie pozwolą jej wyjść na parę minut z domu. Jednak po krótkiej chwili namysłu zrozumiałam, że muszę tak postąpić, nie dla siebie, lecz dla dobra całej sprawy.
*Rozmowa telefoniczna*
-Hej Aga. Sorry, że dzwonię do Ciebie o tej porze, ale chcę Ci coś powiedzieć…to nie jest rozmowa na telefon. Musimy się spotkać. Dasz radę? To bardzo ważne dla mnie.
-Okay, powiem rodzicom, że zostawiłam torebkę w ogrodzie. Za pół godziny tam gdzie zawsze?
-Tak. Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-Zawsze będę twoim wsparciem. A teraz muszę kończyć. Pamiętaj, widzimy się zaraz. Pa
-Pa
Przez dobre 10 minut obmyślałam plan wyrwania się z domu. Drzwi od sypialni znajdują się przy schodach, które od starości strasznie głośno skrzypią. Trzeba wybrać inną drogę. Aaa, zapomniałabym! Przecież dziś poszli na nocną zmianę. Dzięki Bogu. Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie. Pobiegłam do łazienki i związałam włosy w luźnego koka. Z szafy wyjęłam swoją czarną bluzę z kapturem i ubrałam ją. Chwyciłam telefon do ręki i zbiegłam po schodach. Zasznurowałam buty i wzięłam klucz, który wisiał na ścianie. Zamknęłam dom i zaczęłam biec w stronę zagajnika – naszego ulubionego miejsca. Tj. Agi i mojego. Włączyłam lampkę w telefonie, bo z powodu mroku miałam kiepską widoczność. Po dotarciu na miejsce usiadłam na ławce, gdzie już czekała na mnie Agatka. Opowiedziałam jej całą historię łącznie z sytuacją, która miała miejsce dzisiejszego ranka.
-Dlatego też nie mogę przyjść do Ciebie na imprezę, Aga.- powiedziałam ze spuszczoną głową wpatrując się w swoje trampki.
-Kari, nie możesz mi tego zrobić. Z każdej sytuacji zawsze jest jakieś wyjście. Nie ważne ile wysiłku będzie Cię to kosztować. Zobaczysz, że z moją pomocą wyjdziesz na prostą.-odparła.
-Dziękuję za wsparcie, ale wiesz, że jestem realistką i nie wierzę w cuda. Powiedz mi,  co ja mam robić?
-Na początek zgódź się przyjść na przyjęcie. Dobrze Ci to zrobi, odstresujesz się. Rano porozmawiaj ze swoimi rodzicami. Wytłumacz im, co Cię niepokoi. Myślę, że po ukończeniu szkoły będziesz mogła do nich dołączyć. To nie była decyzja podjęta przez nich samych, ale przez ich pracodawcę. Wiesz przecież, że kochają Cię najmocniej na świecie i nie dopuszczą by coś Ci się stało. Trzeba patrzeć na świat z optymizmem i zmienić swoje nastawienie. „Zmieniając siebie, zmieniasz swoje otoczenie.” Masz jeszcze mnie. Już na zawsze będziemy przyjaciółkami, zawsze będziemy dla siebie wsparciem.
Poczułam jak po moim policzku popłynęły łzy. Cholernie potrzebowałam takiej rozmowy. Właśnie dlatego Agata jest dla mnie wszystkim. Ma rację, powinnam wziąć się w garść.
-Jeśli chodzi o przeprowadzkę, to może przekonamy Twoich rodziców byś zamieszkała u mnie? Moi nie będą mieli nic przeciwko, znają Cię od zawsze i bardzo lubią. I babcia Helena nie będzie miała tyle na głowie. Co ty na to? -zaproponowała Agatka.
-Naprawdę nie będzie to dla was kłopot? Postaram się namówić rodziców. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę!
-Oczywiście, że nie. Nareszcie widzę szczęście w Twoich oczach i uśmiech na twarzy. A teraz głowa do góry. Jest już prawie północ. Idź do domu i spróbuj zasnąć, by jutro wstać z lepszym nastawieniem. To był dla Ciebie ciężki dzień.- powiedziała Agata po czym wstała z ławki.
-Dzięki za wszystko. Do jutra! – krzyknęłam i wybiegłam z zagajnika w stronę domu. Aga otworzyła mi oczy.„ Takiej przyjaciółki, to ze świecą szukać”.
Gdy dotarłam do domu  była już północ. Zamknęłam drzwi  i skierowałam się w stronę łazienki. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Ubrałam  piżamę i wyciągnęłam obiad z lodówki, następnie odgrzewając go, bo przypomniałam sobie, że nic dzisiaj nie zjadłam. Po zjedzeniu posiłku położyłam się na kanapie i obejrzałam  film. Była to jakaś komedia romantyczna. Około drugiej w nocy poszłam na górę do sypialni i kładąc się na łóżku zaczęłam rozmyślać. Ahh, czuję się o wiele lepiej. Nareszcie w moim sercu zrodziła się nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro.
__________________________________________________________________________________
Co o tym sądzicie? :)


piątek, 8 maja 2015

Rozdział II


Na szczęście udało mi się dojść do gmachu uczelni przed dzwonkiem. Pobiegłam do szatni, zdjęłam kurtkę i ruszyłam w stronę gabinetu przyrodniczego, gdzie cała, ustawiona już klasa czekała na Panią profesor. Oczywiście dołączyłam do nich i stanęłam na samym końcu. Po chwili , zza korytarza wyłoniła się postać niskiej kobiety w  długiej spódnicy  z dziennikiem w ręku. To była właśnie prof. Alina Skrzyp- mała ,lecz siejąca przestrach wśród współczesnej młodzieży nauczycielka z dziwnym  światopoglądem. Po wejściu do klasy zajęłam miejsce obok Agaty, mojej najlepszej przyjaciółki. Znamy się od piaskownicy. Razem chodziłyśmy do podstawówki i gimnazjum, a teraz do tego samego LO. Rozpakowując się myślami byłam z dala od  rumoru, który panował w klasie. Cały czas miałam przed oczami sytuację, która miała miejsce 15 minut temu. Kim jest ten chłopak? Myślę, że gdyby mieszkał w pobliżu, na pewno zwróciłabym na niego uwagę. No nic, czas skupić się na lekcji, jeżeli chce się zyskać dobry stopień. Obecność została już sprawdzona. Zapisałam temat w zeszycie i czekałam, aż Pani Alina rzuci dalsze polecenia. Ku mojemu zdziwieniu kobieta nie zaczęła od sprawdzania zadania domowego, (jak to zawsze miała w zwyczaju), ale od włączenia laptopa i podłączenia go do dużego telewizora umieszczonego na ścianie.
-Dziś przeanalizujemy prezentację multimedialną ! -oznajmiła.
Ucieszyłam się, gdyż to oznaczało, że mamy czas wolny. Pani Skrzyp zawsze uważała, że jeśli uczeń zdolny i chętny do nauki to posłucha, jeśli nie, to będzie uboższy o jeden temat. A to już nie jej sprawa. „Każdy jest kowalem swojego losu” –powtarzała. Przynajmniej w tym się z nią zgadzałam. Zaczęłam korespondować z Agą na kartce papieru, by swoim donośnym głosem nie robić zbędnego hałasu, a tym samym nie denerwować Pani Aliny ,która  nie cierpiała, gdy w klasie było głośno.

*Treść  zapisanej kartki*
-Przyjdziesz jutro do mnie na imprezę?
-Ooo…a z jakiej to okazji?
-Rodziców nie ma w domu, a przecież od czasu do czasu można się wyluzować.
-No nie wiem Aga, myślisz, że moi rodzice mnie puszczą?
-Kochana, zapomniałaś chyba o moim darze przekonywania. Śmiesz wątpić we mnie i moje możliwości?
-Ależ nie, ja tylko wiem jaka będzie ich reakcja.
-Już ty się o to nie bój. Zobaczysz, że na pewno  zgodzą.
-No niech Ci będzie.

Chwilę po całej rozmowie zabrzmiał dźwięk szkolnego dzwonka. Zostały jeszcze cztery lekcje, bo dziś mam do 12:25. Myślę, że nie będzie się dziać już nic wartego uwagi.I nie myliłam się. Po szkole wróciłam do domu. Obiad już  był gotowy, a przy stole siedzieli rodzice. Rzuciłam torbę w kąt przedpokoju, zdjęłam kurtkę i usiadłam przy stole.
-Kari, musimy Ci coś powiedzieć.-zaczęła łagodnie mama.
-Słucham?- odparłam zaciekawiona tym , co ma zostać za chwilę wypowiedziane z ust rodziców.
-Sprawa wygląda tak: mówiliśmy Ci, że szef naszej firmy podpisał kontrakt z Francuzami, prawda?
-Tak, ale nie wiem co mam przez to rozumieć…
-Karinko, chodzi o to, że zostajemy przeniesieni do tej samej firmy, tyle ,że mieszczącej się w Paryżu. Otrzymujemy za to lokal mieszkalny i wyższe stanowiska. Wyjeżdżamy pojutrze rano. Pobyt za granicą jest zatem nieokreślony.
-Naprawdę?! Tak się cieszę! Nareszcie zobaczę Paryż, mało tego. ZAMIESZKAM w Paryżu. Czeka tam na mnie tyle możliwości, świat stoi przede mną otworem! I… - krzyczałam ze szczęścia, lecz tata niespodziewanie mi przerwał.
-Słoneczko… chyba źle się zrozumieliśmy. Jest nam ogromnie przykro, ale… nie możesz z nami jechać. Musisz zostać i ukończyć szkołę. Nie zmienia się tak gwałtownie swojego otoczenia, to wymaga mnóstwa czasu i cierpliwości do nauczenia się języka. My potrafimy rozmawiać biegle, ponieważ wyjeżdżaliśmy na różne, zagraniczne delegacje. Kochamy Cię z całego serca, ale robimy to po to, by zapewnić  Ci lepszą przyszłość i utrzymanie. Jesteś naszą jedyną córeczką. Niestety, ale jesteś zmuszona do przeprowadzki. Zamieszkasz z babcią Helenką, mieszka przecież niedaleko. Będziesz mogła dojeżdżać autobusem do szkoły. Jeśli chodzi o pieniądze, to będziemy przysyłać Ci je co miesiąc, tyle ile będziesz potrzebować. –wyjaśnił tata.
Moja twarz gwałtownie zalała się łzami.
-Dlaczego wy mi to robicie?! Jak możecie zostawić swoje dziecko same, na pastwę losu (…no tu trochę przesadziłam…na pastwę losu z babcią Helenką!), bez jakiego kolwiek przejęcia się. Podcinacie mi skrzydła, uniemożliwiając przy tym mój rozwój, podczas gdy wasza kariera będzie się dalej rozwijać! Nienawidzę was! – płakałam jak nigdy wcześniej.
Odsunęłam krzesło, zahaczyłam tylko o przedpokój, by wziąć stamtąd moją torbę, wbiegłam po schodach i zatrzasnęłam się w pokoju. Oparłam się o drzwi siedząc na panelach. Byłam w takiej histerii, że zdołałam usłyszeć tylko skrzypienie schodów pod ciężarem rodziców i pukanie do drzwi mojego pokoju. Poczułam ból i ukłucie w sercu, po moich policzkach leciały strużki łez. Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem niechciana i tylko przeszkadzam im w realizacji planów życiowych. I ta pieprzona bezsilność… nie życzyłabym nawet mojemu najgorszemu wrogowi znalezienia się w takiej sytuacji. Jedyne czego chciałam w tym momencie, to ukojenia. Odcięcia się od tego wszystkiego, zniknięcia z tego świata. Może rodzice czuliby wtedy to samo, co ja w tym momencie. Opadłam przepełniona pustką i bezsilnością na łóżko i zanurzyłam się w miękkość poduszek. Rozbolała mnie głowa. Umarłam od środka i po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam co począć.

 __________________________________________________________________________________

 Przepraszam za ponad  dwa miesiące nieobecności.Przykro mi, ale jestem jaka jestem i nie mogę pisać z przymusu. Czy wybaczycie mi to? W ramach rekompensaty mam dla was ten rozdział. Naprawdę się starałam i włożyłam w to dużo wysiłku. Do następnego rozdziału! :)

 

 

 

 

 

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział I

Leżąc wygodnie w łóżku właśnie przewracałam się  na lewy bok,gdy nagle zadzwonił budzik.Podnosząc swoje powieki spojrzałam na jego tarczę-7:30.
-O Matko,zaspałam!-wydarłam się na cały dom.Szybko wywlokłam się z łóżka i ubierając pośpiesznie szlafrok i kapcie skierowałam  w stronę drzwi.Minęłam sypialnię rodziców,w której jak się okazało nikogo nie było.Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni  po to,by móc chociaż czegoś się napić.Szybkim ruchem wyciągnęłam szklankę z szafki i nalałam do niej soku jabłkowego, który stał na stole.Upijając łyk napoju ,na drzwiach lodówki spostrzegłam list. Został on napisany przez mamę.Nikogo nie było w domu,ponieważ rodzice musieli pójść do pracy na wczesną zmianę…bynajmniej tak wywnioskowałam po przeczytaniu treści kartki.
-No pięknie…-wymamrotałam sama do siebie.Pozostawiając sok na stole wyruszyłam do pokoju, by się ubrać.Nie mając pomysłu na dzisiejszy outfit musiałam włożyć  to,co miałam pod ręką.Z szuflady wyciągnęłam  czarne rurki,które ubrałam w błyskawicznym tempie .Pozostała tylko górna część ubioru.Na krzesełku od toaletki wisiała biała baskinka,postanowiłam,że to ją dziś założę.Następnie pobiegłam do łazienki i szybko przeczesałam włosy szczotką.Na nic więcej nie miałam czasu,dlatego też po trzech minutach znalazłam się  na dole.Zegar w pokoju gościnnym wskazywał godzinę 8:49.
-Hmm…może się wyrobię.-wzięłam swoją torbę,która leżała na kanapie,po czym zasznurowałam trampki i udałam się do wyjścia.Wyciągnęłam klucz z kieszeni kurtki i zamknęłam dom.Zarzucając torbę na ramię zaczęłam  biec w stronę szkoły,która mieściła się  przecznicę dalej od mojego miejsca zamieszkania.Stawiając pośpiesznie kroki nie zauważyłam chłopaka,który szedł tym samym chodnikiem,lecz w przeciwną stronę.Potknęłam się o własne nogi i na niego wpadłam.Wszystkie rzeczy z mojej torby znalazły się na chodniku,a ja zawstydzona całą sytuacją kompletnie nie wiedziałam co zrobić,gdyż znalazłam się w jego ramionach.Cała ta scenka musiała wyglądać żałośnie.
-Bardzo Cię przepraszam, spieszę się do szkoły i …-zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć i  odeszłam  parę kroków w tył.
-Spokojnie,nic się nie stało.To mogło się zdarzyć każdemu..-odparł wysoki,ciemnowłosy chłopak o  pięknych brązowych oczach.
-Cieszę się,że mnie rozumiesz.-uśmiechnęłam się przystępując do zbierania z ziemi zawartości mojej torebki.
-Pomogę Ci-powiedział, schylając się i podając mi moje zeszyty do ręki.Po chwili wszystko znalazło się już na swoim miejscu.
-Dziękuję za pomoc,ale niestety muszę już iść.Śpieszę się na wykład.
-Miło było Cię poznać.-Odparł chłopak uśmiechając się do mnie ,ukazując przy tym swój aparat ortodontyczny.
Odwzajemniłam jego uśmiech i ruszyłam w dalszą drogę.


__________________________________________________________


Cześć, będę zamieszczać na tym blogu Fan Fiction o JDabrowsky'm.
Myślę,że moje materiały wam się spodobają,jednakże proszę o wyrozumiałość,ponieważ nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z pisaniem opowiadań (prócz prac na polski oczywiście).Chciałabym byście pisali również opinie w komentarzach nt. poszczególnych rozdziałów,po to, bym mogła dostrzegać i korygować swoje błędy. Więc do następnego rozdziału! :)